sobota, 24 maja 2014

3 SEZON! c;

UWAGA!
MAM JUŻ 3 SEZON PT. " Heart On Fire" ZAPRASZAM SERDECZNIE :)
ROZSYŁAJCIE WSZĘDZIE LINK NOWEGO SEZONU, NIECH KAŻDY SIĘ DOWIE. :D
PS. 
JEŚLI JEST KTOŚ CHĘTNY DO ZROBIENIA ZWIASTUNU PISAĆ :)
roksana.brylkax16@gmail.com
lub
@Roksanax16


DO ZOBACZENIA W 3 SEZONIE / RORY ♥

Epilog ♥ :c



Podkład do rozdziału :)




Miesiąc później...
 

~*~


Chcieli żyć, prawdziwie żyć. Dla nich oznaczało to tyl­ko jed­no - być zaw­sze obok siebie, być na słyszal­ność szep­tu. Żad­ne nie prze­widziało, że krzyk lo­su zagłuszy ich szept - ich pry­watną gra­nicę szczęścia. Nic nie miało być już ta­kie sa­mo. 
Stała sa­ma, w pus­tej sy­pial­ni, pod ok­nem. Była dziw­nie za­niepo­kojo­na. Jej miłość życia spóźniała się. Każde­go in­ne­go dnia nie zwróciłaby na to uwa­gi. Ko­ledzy, spra­wy urzędo­we, kor­ki - było ty­le us­pra­wied­li­wień, przez które się nie za­mar­twiała. Dzi­siaj, aku­rat dzi­siaj nie is­tniało na świecie ta­kie us­pra­wied­li­wienie, które mogłoby ją pow­strzy­mać przed lękiem o niego i wiel­kim niepo­kojem. 
Dźwięk przekręca­nego klucza w drzwiach po­kuł jej de­likatną skórę niczym ty­siące igieł, wbi­jających się bez­li­tośnie w każdy mi­limetr jej ciała - każdy mi­limetr wy­pełniony miłością do niego. „Wrócił, już jest, już zaw­sze będzie.” - myśli przek­rzy­kiwały się nawza­jem w jej głowie. Stała da­lej nierucho­mo przy ok­nie, tyl­ko ocza­mi śledziła ko­lej­ne krop­le deszczu ściekające po szy­bie. Czuła już je­go osobę…był blis­ko. Tak blis­ko, jak miał być, już zaw­sze. 
Niepew­nym kro­kiem wszedł do sy­pial­ni. Nie od­wróciła się, ale czuła, że jest ja­kiś nieswój, jak­by się cze­goś bał, jak­by bar­dzo mis­ternie zakłada­na mas­ka miała się za­raz zsunąć z je­go twarzy. 
- Cześć, przep­raszam za spóźnienie. - mówił os­trożnie, zbyt os­trożnie i obojętnie by te słowa nie miały ją za­boleć. - Nie będę jadł obiadu, zjadłem na mieście. 
- Cześć kocha­nie, nic się nie stało, prze­cież wiem, że coś ci pew­nie wy­padło. - ile tru­du wy­magało ją to złud­ne ak­tor­stwo…ten wy­muszo­ny uśmiech mówiący sam przez siebie: „Przy­tul mnie i po­wiedz, że nic się nie stało! Do jas­nej cho­lery, nicze­go więcej nie pragnę jak te­go, żebyś mnie te­raz po­cie­szył!” 
Nie pod­szedł do niej, nie przy­tulił, nie po­całował w czoło, mi­mo te­go, że widział jak bar­dzo zma­ga się z samą sobą, żeby nie wy­buchnąć płaczem. Czuła, że już nic nie będzie ta­kie sa­mo, nig­dy. 
Klęknął przy ma­honiowej szaf­ce i w za­myśle­niu wyj­mo­wał swo­je rzeczy. Pa­kował się. „Ma ko­goś, na pew­no ma ko­goś! Nie rań mnie…proszę…nie rań mnie…” - myśli nie da­wały jej da­lej spo­koju. Omi­jał wzro­kiem jej twarz. Co by było, gdy­by spoj­rzał jej te­raz w oczy? Czy zniósłby wi­dok tak og­romne­go bólu uk­ry­tego na krawędziach jej źre­nic? Nie mógł na nią spoj­rzeć, tak łat­wiej było odejść. Po pros­tu wstać i pójść. 
- Wy­bierasz się gdzieś? 
- Tak. 
Nie py­tała o nic więcej. Nie chciała znać praw­dy. Tak bar­dzo się jej oba­wiała. Po co znać coś co mogłoby ją za­bić? 
De­lek­to­wała się po raz os­tatni ciszą dzieloną z nim. Od te­raz nic już nie miało być wspólne, oba­wiała się, że na­wet tęskno­ta miała ich osaczać od­dziel­nie. 
Od­wróciła się całko­wicie w stronę ok­na. Sta­rała się zacho­wać zdro­wy rozsądek, chciała nie myśleć co dzieje się za jej ple­cami. Wpat­rzyła się pus­ty­mi ocza­mi w zachodzące słońce. Za­bolało. Jej słońce, oso­bis­te słońce właśnie zachodziło i już nig­dy nie miało otu­lić ciepłem jej twarzy. Czuła, że roz­pa­da się na ty­siące ka­wałeczków, a każdy ka­wałek naz­naczo­ny był je­go imieniem. Już nig­dy nie miała być całością. Nie mogła na­wet po­wie­dzieć, że bez niego może być jakąś tam częścią siebie. Je­go odejście było równe z jej uni­ces­twieniem. Była niczym bez niego. 
- Nie od­chodź. - dzi­wiła się, że zdo­była się na tak od­ważne słowa. Cze­go uważała je za od­ważne? Prze­jawiały jej słabość, tak og­romną, że aż ra­ziła. Nie miała mas­ki, nie umiała się bro­nić. Czy kto­kol­wiek umie się bro­nić przed własną śmier­cią? - Proszę, zos­tań. Miałeś być! 
- Miałem… 
- Nic się prze­cież nie zmieniło, nic! - his­te­ryczny krzyk… zaczy­nała odpływać, odpływać we włas­ne nieis­tnienie, bez niego. 
- Muszę wy­jechać, proszę zro­zum. Jut­ro ra­no mam po­ciąg. - pos­ta­nowione. Wszys­tko tak mis­ternie zap­la­nowa­ne… Jak śmiał pla­nować jej śmierć!? 
- Jut­ro… 
Mas­ka zaczęła się zsu­wać z twarzy więc udał, że wyszedł po kos­me­tyczkę do łazien­ki. Gdy usłyszał jej czuły głos, który tak pragnął by zos­tał przy niej, nie umiał się opa­nować. Chciał rzu­cić się jej w ra­miona i po­wie­dzieć, że wca­le nie mu­si cier­pieć, że zos­ta­je. Jed­nak nie mógł zos­tać. Mu­siał się opa­nować. Szedł ciem­nym ko­rytarzem mie­szka­nia i błądził wzro­kiem po ścianach, od których echo od­bi­jało się w ryt­mie wspom­nień, ich wspólnych wspom­nień. Tam po­wie­dział jej os­tatnio, że ją kocha. Aaa tam! Właśnie tam, obok koszy­ka na pa­rasol­ki po­wie­działa mu wczo­raj, że umiera jak nie ma go długo przy niej. Umierała… Czuł się jak kat, który miał za­bić własną miłość. Kat, ska­zany na dożywot­nie ka­tusze z włas­nym su­mieniem. Te­raz, miało zacząć się je­go praw­dzi­we życie, op­le­cione bólem, tęsknotą i nadzieją, która już te­raz stała się bar­dziej niereal­na niż oso­ba, która stała za ścianą. Kończył się pa­kować. Koszu­le, spod­nie, wspólne zdjęcie, na to też zna­lazło się miej­sce w gra­nato­wej wa­liz­ce. Jed­nak on pa­kował in­ne rzeczy. Sta­rał się spa­kować ta­kie rzeczy, które miały mu już od jut­ra zastępo­wać po­wiet­rze. Wziął ze sobą jej uśmiech, por­ce­lanową cerę, jedwabiste brązowe włosy, cze­kola­dowe oczy… Tak wiele rzeczy, chwil, myśli, chciał spa­kować i zab­rać je na zaw­sze ze sobą. Wrócił do sy­pial­ni. 
- Umrę bez ciebie… - łzy spływały po jej po­liczku spo­koj­nie, swoimi wyz­naczo­nymi to­rami kiero­wały się w kąci­ki jej ust, które już nig­dy nie miały się unieść dla niego – dla sen­su jej życia. 
- Po­radzisz so­bie. 
- Umrę bez ciebie… - sta­now­cze powtórze­nie, miała nadzieje, że wzbudzi w nim choć krztę li­tości. Gdy stoi się przed wy­rokiem śmier­ci, wszys­tkie chwy­ty są doz­wo­lone, by tyl­ko ut­rzy­mać się przy życiu. 
- Ja też… - Mas­ka się zsu­wała, co­raz bar­dziej jej sil­nie za­ciśnięte za­wiasy zaczy­nały ule­gać si­le jej uczuć. Nie mógł po­wie­dzieć jej nic więcej. Wie­dział, że mu­si skończyć ten te­mat. Tyl­ko szko­da, że nie mógł jej po­wie­dzieć jak się te­raz czu­je. Umierał bez niej, ale umierał też przy niej. Mu­siał wy­jechać. Mu­siał, być żyć. Pa­radok­salne… Śmierć miała za­palić w nim życie. 
- Kładziesz się już spać? 
- Tak, położę się dziś wcześniej, a ty? 
- Też. 
Os­tatnie kil­ka godzin mieli spędzić jak ob­cy so­bie ludzie, którzy zna­leźli się w jed­nym łóżku przez przy­padek. 
Leżała obok niego i wie­działa, że nie chce mówić mu na­wet dob­ra­noc, nic co by ko­jarzyło się z pożeg­na­niem. Mógł od­chodzić i pięć ra­zy w ro­ku ale nig­dy mu nie po­wie żeg­naj, nig­dy nie zgodzi się na własną śmierć. 
- Kocham cię… - jej szept aż krzyczał z bólu. 
- Śpij dob­rze, miłych snów… - od­wrócił się ple­cami do niej, myśląc, że tak nie zauważy łzy w je­go oku. 
Nie chciała zasnąć. Nie wyob­rażała so­bie te­go, że może przes­pać cho­ciażby os­tatnie se­kun­dy spędzo­ne wspólnie. Pod­dała się zmęcze­niu. Zasnęła. Jej szczęście za­padło tej no­cy w śpiączkę. Szko­da, że już nig­dy nie miało się z niej wy­budzić. 
Obudziła się ra­no, na pościeli czuła je­go ciepło. Nie pożeg­nał się, zos­ta­wił ją. Zos­ta­wił. Nie myślała już o niczym, chciała tyl­ko za­topić się we włas­nym bólu. Śmierć byłaby te­raz dla niej naj­lep­szym roz­wiąza­niem. Od­chodziła w dal, sa­ma, bez niego, bez życia. 
On sie­dział już w przedziale po­ciągu. Nie pot­ra­fił so­bie na­wet przy­pom­nieć gdzie i po co jedzie. Liczyło się tyl­ko to, że zos­ta­wił ją jak ja­kiś szcze­niak. Jak ciężko było mu z tym, że jej już nig­dy nie zo­baczy, że jej fo­tog­ra­fia będzie dla niego cen­niej­sza niż ja­kakol­wiek re­lik­wia. 
W końcu wstała, stoczyła się obo­lała z łóżka, dos­trze­gając mała kar­teczkę na sto­liku noc­nym pod ok­nem. Z jed­nej stro­ny cieka­wość ją zżerała, z dru­giej tak bar­dzo się bała. Wzięła do roz­trzęsionej ręki ka­wałek pa­pieru. 




„Nie chciałem cię budzić, może już os­tatni raz da­ne ci było spać tak błogim snem. A przy­naj­mniej snem, który śniłaś os­tatni raz dla mnie. Mu­siałem odejść. Widzisz… zaciągłem się do wojska… Dowiedziałem się ja­kieś dwa ty­god­nie te­mu że mam szkolenie i misje. Niestety są to misje samobójcze, nikt nie wraca z nich już. Gdy­bym zos­tał… Nie mam gdyby.. zat­ra­cam się we włas­nej słabości, ty jesteś moją słabością. Mu­siałem odejść. Każdy mu­si um­rzeć, ja muszę te­raz. Ale proszę, ty nie umieraj.
W moim piek­le nie będzie miej­sca na two­je niebo. 
Na zaw­sze twój… 
P.S 
Kocham – więcej grzechów nie pa­miętam. 
Przep­raszam.
Harry Styles 
Data śmierci: 10.03.2012r."


- Kiedy miałeś mi zamiar powiedzieć ?! - wrzasnęła na całe mieszkanie, targając kawałek papieru na małe kawałeczki. Gdy uspokoił się trochę pozbierała wszystko i otworzyła oko. 
- Kocham Cię, nigdy o tobie nie zapomnę. Żegnaj... - wypuściła małe kawałeczki na silny wiatr, a każdy z nich obrała inny kierunek


~*~

Straciłam już wszystkie bliskie mi osoby, czemu? Czemu ja ?! 
Postanowiłam wyjechać jeszcze tego samego dnia. Za dużo wspomnień. Za dużo najgorszych w moim życiu wspomnień. Obrałam kurs Argentyna. Nigdy tam nie byłam, a co najważniejsze nikt mnie tam nie zna. Zacznę nowe życie. Nowe życie z wielką dziurą w sercu. Nie będę nic planować na przód bo skąd mam wiedzieć że za chwilę nie będę szczęśliwa gdzieś tam na górze...
Przeszłam przez bramkę odpraw i z utęsknieniem spojrzałam na rozciągającą się panoramę Paryża. Znowu uciekam.








_________________________________________________________________


No to mamy koniec " Come to me! ", mam nadzieje że nie jest to "tandetna" końcówka.
Bardzo się starałam i was pokochałam. Chciałam wam podziękować za wszystkie komentarze, wyświetlenia. Słowa, które tak mnie motywowały ♥


Jedno wielkie: DZIĘKUJE! Bez was by mnie tu nie było.



A co do 3 sezonu...  To nie wiem. 
Piszecie że to ode mnie zależy. ALE TO NIEPRAWDA !
Tu tylko od was zależy, tylko dzięki wam tu jestem. 
Jeśli znajdą się chętne osoby (chociaż 10) 
to tak! Stworze 3 sez0n.

Jeśli chcecie 3 sezon, to piszcie w komentarzach propozycje :)

Najlepszy wybiorę i będzie prezentować dalszą część przygód Julii i Harre`go. :)

NO TO DO ZOBACZENIA? 


piątek, 23 maja 2014

Rozdział 15.

Podjechali pod sąd, sportowym autem Harre`go. Dziewczyna strasznie się bała, bała się co może się wydarzyć w ciągu tych godzin. 
- Jesteśmy. -  chłopak przekręcił kluczykami w stacyjce, po czym silnik zgasł
- Nie chcę tam iść. 
- Kochanie, musisz, dla niego.. - chwycił jej zimną dłoń, lekko głaszcząc kciukiem - chodźmy. - wyszedł z samochodu, a za chwilę podszedł do drzwi po stronie Julii, otwierając je. Gdy dziewczyna znalazła się na zewnątrz chwycił jej dłoń ponownie. Szli po schodach, aby na końcu przejść przez masywne drewniane drzwi. Dziewczyna gorączkowa rozglądała się po dość dużymi i długim korytarzu. Miała nadzieje że go spotka, choćby wzrokiem... Nie było go.
- Rozprawa odbędzie się w sali 327. - pokierował Styles. Przed salą znajdowała się drewniana długa ławka, nie jedna na tym korytarzy, było ich mnóstwo. Na policzkach Julii znalazł się mokre ślady. 
- Kochanie, co się dzieje? - chwycił dziewczyne za ramiona, był zmartwiony jej stanem. W dodatku się obwiniaj za swoje zachowanie.
- Boję się... ni-nie chcę tam wchodzić. - Przytulił ją mocno, nie mógł patrzeć jak cierpi. 
- Zostaniemy tu. 
- Nie, nie... Musisz być tam. Proszę Cię, zostaw mnie tu... - Harry potrząsnął przecząco głową.
- Nie mam zamiaru zostawiać Cię tu samej ! 
- Proszę... - dziewczyna zaszlochała, a serce Styles`a zmiękło.
- Dobrze, ale nie odchodź nigdzie. Być tu. 
- Będę. - uśmiechnęła się blado.
- ZAPRASZAM NA ROZPRAWĘ STEVEN`A PARKS`A! - na korytarzu rozległ się głos ciemnej kobiety po trzydziestce, w czarnej garsonce.
- Zostań tu. - pocałował mnie po raz ostatni i wszedł do pomieszczenia zza drzwiami.

~*~
 
Mijała kolejna godzina. Cisza, pustka, ból, mnie ogarnęła. Siedziałam na ławce w bezruchu, wpatrując się na czarno-białą posadzkę. Nie wiedziałam o której się zakończy rozprawa, a tym bardziej czego się spodziewać. W duchu się modliłam by został uniewinniony. Przecież to nie było zamierzone, to była obrona. 
Po kwadransie, masywna klamka została nacisknięta, a drzwi otworzone. W pierwszej kolejności "wyleciał" Harry. Był wściekły ? Zaniepokojony ? Zanim się obejrzałam byłam w jego ramionach, ledwo łapiąc oddech.
- Harry, co ze Stevem? - chłopak nie odpowiedział, miałam złe przeczucie.
- Harry! Co z moim bratem ?! -  warknęłam, wyrywając się. Chłopak stanął przede mną w kompletnej ciszy. Po chwili  zaczął coś obserwować za moimi plecami, gwałtownie się obróciłam...
- STEV! - zaczęłam biegnąć w stronę dwóch policjantów i mojego brata, który był ubrany w pomarańczowy kombinezony i kajdanki. 
- Przykro mi ... - odezwał się zanim rzuciłam się na niego mocno przytulając, z moich oczu po raz kolejny wydostał się potok łez.
- Proszę powiedz że wracam razem do domu... proszę...
- Niestety muszę Cię zmartwić. Zabiłem człowieka..
- NIE... - przerwałam mu głośno płacząc
- Dostałem dwadzieścia pięć lat... 
- Błagam! Nie zostawiaj mnie! - "wyłam" w jego tors.
- Musimy już iść. - odezwał się jeden ze strażników.
- Nie! Nie! Nie! Zostawcie mojego brata! - zaczęłam histeryzować. Policjanci odciągnęli Steva, a mnie Harry. Strasznie się wierzgałam, nie chciałam by mi go zabrano.
- Opiekuj się nią. W Londynie zostawiłem pieniądze. Opiekuj się nią ! - ostatni razem wykrzyczał z siebie, zanim zniknął zza rogiem.
Stałam jeszcze chyba z pięć minut patrząc się w ten sam zakręt. Kiedy poczułam dłoń Harre`go na moich plecach nie mogłam wytrzymać...
- Nie dotykaj mnie! - wrzasnęłam, odsuwając się od Styles`a - Czemu mnie od ciągnąłeś ?! Czemu pozwoliłeś go zabrać ?!!! - krzyczałam, a na koniec wylądowałam na kolanach dławiąc się łzami.


________________________________________


Witam ;) 
Będę rozdziały dodawać codziennie. ;p
W ostatnim poście napisałam że jeśli będzie 10 komentarzy z : " taak, chcemy następny rozdział ". Wtedy będzie, ale niestety nie byłooo :c
No cóż z tym opowiadaniem żegnamy się już w tym sezonie :(
ESSSSA! :D
RORY ♥

czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 14.

WAŻNA NOTKA NADOLE !



Ta nieobecność z każdym dniem stawała się uciążliwsza. Mi­jał dzień po dniu. Tydzień po ty­god­niu. Miesiąc po miesiąc. A brak od­czu­wal­ny był co­raz częściej, co­raz mocniej. Życie po­woli tra­ciło sens. A świat? Ta og­romna przes­trzeń zaj­mo­wana przez człowieka nie przejęła się jej śmier­cią. Żyli nor­malnie. Jak gdy­by umiera­nie było nieuniknioną ko­leją rzeczy. Nag­le mie­szka­nie stało się za duże. Świat za og­romny. I sa­mot­ność, zbyt blis­ka. 



Dziś jest ten dzień. Dzień sprawy w sądzie mojego brata. Boję się... boję się że go też stracę. Jest moim bratem, jedynym członkiem rodziny, która mi została.

Ospale usiadłam na łóżku, w którym sama spałam. Poczuła okropny ból w plecach, więc sięgam do szafki nocnej by wziąć tabletkę przeciwbólową, po czym trzymając w dłoni małą niebieską pigułkę skierowałam się do kuchni. 
Żeby dojść po wodę, muszę przejść przez salon. Salon... Harry tam śpi od tego feralnego dnia... Bardzo mnie to boli jak zachowuje się w stosunku do mnie. Jest chłodny, ignoruje mnie, nie odzywa się... To boli, cholernie boli. Został mi tylko on... Wiem że mnie obwinia o jej śmierć. Wiem to! 

Po cichutku skradam się koło kanapy, dyskretnie podziwiając jego urodę. Dawno go nie widziałam. Zawsze wychodził jak spałam, tak samo również wracał. Pogrzeb... Albo raczej po. Tam odezwał się do mnie ostatni raz. 
Wreszcie dotarłam do celu. Wyciągnęłam z szafki niebieski kubek, po czym nalałam zimnej wody z kranu. Drżącymi dłońmi po piłam, wcześniej zażytą tabletkę. 
Trzask. Setki małych i dużych niebieskich kawałeczków z kubka, rozproszyło się na zimnych białych płytkach. 
Pomału schyliłam się i uklękłam. W domu nie było zmiotki i szufelki, więc musiałam ręcznie to pozbierać. Do moich uszu doszedł dźwięk skrzypiących paneli pod ciężarem, a po chwili przed moimi oczami stanął we własnej osobie... Styles.
- Zostaw to. - nakazał chłodnym tonem spoglądając na mnie przelotnie. Nie miałam zamiaru dać za wygraną, więc dalej zbierałam w dłonie kawałki kubka
- Zostaw to, kurwa! - podskoczyłam, gdy Harry użył swojego wściekłego tonu. Nie boje się go!
- Głucha jesteś zostaw to - Harry zbliżył się do mnie i spróbował chwycić za nadgarstek, lecz szybko go wyrwałam. Stał tam... Nie ruszał się.. Chyba był zszokowany, moim ruchem
- Nie mam zamiaru Cię słuchać! Od ponad tygodnia się do mnie nie odezwałeś, a teraz masz zamiar grać że się o mnie martwisz ?! O nie... Nie zgadzam się! - wykrzyczałam na jednym tchu
- Jul.. 
- Nie Harry, skończyło się Julii. Zaś będziesz mnie przepraszać, a na następny dzień będzie to samo?! Wiesz co- idź się napić. - wstałam i chciałam wyjść, lecz jego silna ręka przyciągnęła mnie do jego ciała. Nie miałam zamiaru podnosić swojej głowy by ujrzeć te piękne oczy, od których można się uzależnić. Jedna jego dłoń powędrowała do mojej twarzy i zmusił mnie bym się na niego spojrzała. Nie mogła tego wytrzymać, moje oczy się zaszkliły.
- Czemu płaczesz ? 
- Bo strasznie za nim tęsknie ... - Harry popatrzył na mnie zdezorientowaną miną - tęsknie za starym tobą, który mnie kocha. Mam nadzieje że jest tam jeszcze w środku... - swoim palcem wskazałam serce.
- Przepraszam... Chciałbym być idealny tak jak ty. Nie jest. Jestem niczym. Ale kurwa, wiedź że zawsze Cię będę kochać! Zawsze! - Mocno wtuliłam się w jego ciało. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam się wypłakać.
- Boli mnie twoja obojętność, bardziej niż ból fizyczny.

___________________________________________


Hohoho.. :D
Postanowiłam iż... Będzie troszkę więcej rozdziałów może jeszcze z jakiś 6, ale nie obiecuje. :)
Jak się podoba? 
Jak wrażenia?
Ps.
Jeśli chcecie by powstał 3 sezon, proszę napisać w komentarzy. :) 
Jeśli będzie ponad 10 komentarzy. 
Nastąpi 3 sezon, zaraz po zakończeniu tego :) 
Już mam nawet stworzony tytuł :  Bonfire Heart 

poniedziałek, 19 maja 2014

Rozdział 13.


Od autorki:
Kurcze jestem w kropce.
Chciałabym zakończyć to opowiadanie, ale nie którzy z was nie chcą. Może dlatego iż chcą być mili. ;)
Taki mały bonus...
Nie opisywałam całego pogrzebu, zrobiłam filmik :)
Mam nadzieje że wam się spodoba. To jest w zamian mojego dalszego opisu pogrzebu. Po prostu spójrzcie.

Uwaga!
Proszę o komentarze ze swoją opinią. No kurcze może być nawet z kropką. Obojętnie. 

Potrzebuje ich. Potrzebuje tego kopa. :)

Psss..
Piszcie czy chcecie jeszcze czytać dzieje Julii, czy może wolałyście by nowe opowiadanie. 
Mam dwie propozycje :)
Zrobiłam już zwiastuny :D 
Spójrzcie proszę i napiszcie mi co wam się bardziej podoba. :)

1.

2.
3. Kolejny sezon Come to me :)

Głosujcie na dole ;)

_________________________________________ Cisza. Pustka. Trzy bronie. Trzech chłopaków. Jeden mierzący ponownie we mnie.

- Żegnaj Nicoll... - Zamknęłam oczy czekając na śmierć. Usłyszałam huk, poczułam czyjeś ciało na mnie, usłyszałem kolejny huk.
Bałam się, bałam się kto dostał. Bałam się otworzyć oczy.

Usłyszałam szloch Steva, który na pewno nie leżał na mnie. O nie, nie, nie. To nie może być Harry, proszę nie..

 Otworzyłam oczy, w tej chwili przeszłam szok. Przed  padającym strzałem uchroniła mnie swoim ciałem, Gemma.
- Proszę Cię nie zostawiaj mnie ! - płakałam powoli kładąc dziewczyne na zimne panele. Zaniosłam się płaczem gdy zobaczyłam że nie da się ją uratować, za bardzo krwawi. Liam postrzelił ją zaraz koło serca. Pełno krwi w okół nas było. Wszędzie była krew. Na niej, na mnie, na panelach.
- Zrób coś ! - krzyknęłam do Harrego, który patrzył na nas zaszklonymi oczami. Powoli upadł na kolana chowając twarz w dłonie. Spojrzałam w bok gdzie Stev stał zamurowany nadal trzymając spluwę w powietrzu. Zastrzelił go.
- Kocham was... - szepnęła ostatni raz. Umarła.
Czy mój koszmar się zaczyna? Czy się skończył?


~*~

Dwa dni później

Albo ginę ja, albo bliska mi osoba.


Obudziłam się o szóstej rano. Spojrzawszy przez okno ujrzałam szare niebo. Całą okolicę spowiła mgła, a w powietrzu była wyczuwalna mżawka. Ten dzień
 zapowiadał się pas­kudnie. Ja się czułam pasukudnie.
Szy­kowałam się do­syć po­woli, po­nieważ ciężko było mi wybrać od­po­wied­ni strój, lecz w końcu uz­nałam że czar­na sukienka i pan­tofle z nis­kim ob­ca­sem na­dadzą się na tak smutną ce­remo­nię. Kolejną. Włosy splotłam w do­biera­ny war­kocz i po­malo­wałam oczy wo­dood­pornym tuszem na wy­padek płaczu. Nie planowałam his­te­rii, gdyż przez ostatnie dwa dni wypłakałam zapas łez do końca życia. Lecz i tak wiedziałam że z pewnością uro­niłam bym kil­ka łez nad mojej bohaterki trumną. Wychodząc z mieszkania Harrego chwyciłam jeszcze oku­lary prze­ciwsłoneczne i poszłam w stronę czar­ne­go kom­bi, które cze­kało już pod moim do­mem od dziesięciu mi­nut.

~*~

Szłam po­woli, gdy w od­da­li ujrzałam Harrego stojące­go z jakimś mężczyzną, stanęłam. Tak bardzo chciałabym żeby mi pomógł żyć. Obwiniam siebie i czuje że on mnie też obwinia za śmierć Gemmy. Od tego feralnego dnia odciął się ode mnie. Powiedział że musi to sobie przemyśleć. Bałam się że go też stracę.
Pozwolił mi zamieszkać u siebie. Lecz zawsze gdzieś wychodził, a wracał pijany. Ignorował mnie. Nie odzywał słowem. Nie przytulił, a czym bardziej nie pocałował. 
Potrzebowałam tego! 
Potrzebowałam mojego Harrego!
Chłopak spojrzał na mnie swym zimnym przeszywającym wzrokiem, nie mogłam wytrzymać dałam upust. Z moich oczu wydostały się kolejne łzy. Powoli zaczęłam zmierzać do wykopanego dołu... nie mogłam, nie mogłam już tego wytrzymać. Upadłam. Upadłam na kolana, nie obchodziło mnie to że będę cała brudna z błota... podniosłam lekko głowę ku górze. Nie patrzył na mnie, swoimi chudymi palcami przeczesał swoje już nie tak błyszczące loki. 
Nagle zagrzmiało... z nieba zaczął spadać obfity deszcz. Wszyscy zaczęli uciekać nawet Styles. Nie mogłam w to uwierzyć. Nie mogłam uwierzyć że już jej nie ma...

niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 12.

Muzyka do rozdziału <--- proszę włączcie ją.

Harry

Spojrzałem jej w brązowe oczy, który nie ukrywały że ogarnął ją strach. Nie mogę dopuścić żeby ktoś zagrażał ponownie jej życiu. Pocałowałem ją w czoło i szepnąłem do ucha
- Nie bój się - dziewczyna się jeszcze bardziej się bała, kiedy pukanie zamieniło się w kopanie do drzwi - schowaj się do łazienki - nakazałem
- Harry, boje się - wyznała drżącym głosem
- Przy mnie jesteś bezpieczna, aniołku 
- Nie boje się o siebie, boje się o ciebie
- stanąłem zamurowany, chwyciłem jej twarz w moje duże dłonie, przyciągnąłem ją delikatnie do siebie i musnąłem jej usta
- Kocham Cię... a teraz idź. - nakazałem, Julii się już nie sprzeciwiła. Kiedy zamykała drzwi wyciągnąłem pistolet zza spodni, widziałem jej wzrok, który skanuje moje ruchy - zamknij drzwi ! - rozkazałem


Zanim się zorientowałem pod wpływem kopania w drzwi zostały wyważone, a przede mną stał wściekły Liam i Stev.  Zamknąłem oczy a,w głowie pojawił się obraz Julii, która leżała na środku sali operacyjnej. Wydana na wyrok śmierci. Otworzyłem oczy. Uśmiechnąłem się gdy zostały wycelowane we mnie dwa pistolety. Z dziwłem się że Liam jest przeciwko mnie. Że mój najlepszy przyjaciel, ten sam, któremu dałem za zadanie pilnować mojej siostry stał na przeciw mnie wymierzając we mnie spluwę.
- Gdzie ona jest ?! - wrzasnął rozzłoszczony Stev. Ten idiota myśli że oddam ją bez walki, no chyba sobie ze mnie kpi.
- Jak mogłeś ? - zrobiłem krok w jego stronę, niebezpiecznie zbliżając się do broni palnej. Patrzyłem mu prosto w oczy. Nie wiem czego szukałem... Były chłodne. 
- Gdzie ona kurwa jest ?! - kolejny wrzask rozległ się za pewnie po całym piętrze
- Czemu chciałeś mi ją zabrać ? - kolejny niebezpieczny krok


Julii

Siedziałem w koncie trzęsąc się. Bałam się, tak cholernie się bałam. Po moich polikach płynęły strugi słonych łez. Czemu moje życie jest takim koszmarem ?! Wszystko we mnie wrzeszczało z bólu. Już drugi raz wywinęłam się śmierci. Kiedy usłyszałem huk podskoczyłam. Tak strasznie nie chciałam stracić kolejnej osoby, której kocham. Do moich uszu doszedł krzyk... mojego brata? Wsłuchiwałam się w ich rozmowę, ewidentnie chciał mnie znaleźć.
- Stój bo strzele! - o nie, nie, nie! Obolała wstałam z ledwością, kuśtykając do drzwi.
- NIE RÓB MU KRZYWDY! - pisnęłam. Kiedy otworzyłam drzwi, moje serce się zatrzymało. W oczach pojawiły się kolejne łzy. Nie mogłam nic z siebie wydusić.
Stev stał z pistoletem, który był przytknięty do brzucha Hazza. Liam stał za nim wymierzając również w niego. 
- Proszę.. nie.. - runęłam na kolana, dławiąc się łzami
Zwróciłam uwagę Liama, który przeniósł pistolet wcelowując we mnie.
- KURWA NIE WARZ SIĘ ! - Harry wrzeszczał
- Jeśli ja jej nie mogę mieć to ty też ! 
- Liam co ty kurwa do mnie mówisz ?!
- Kocham ją, kocham ją Harry.
- Że co ?! 
- Pomagałem jej, pomagałem jej oswoić się z tym tu środowiskiem. Zakochałem się w niej. Miał przeogromną nadzieje że nigdy jej już nie odnajdziesz.
- Byłeś moim najlepszym przyjacielem, oddałem Ci pod opiekę najważniejszą w życiu osobę. - Harry pokręcił z niedowierzenia głową
- Wiesz co ona robi  z ludźmi - pomachał swoim pistoletem we mnie
- Skąd mam wiedzieć że jeśli ją Ci oddam nie będziesz chciał ją zabić ponownie ?!
- Harry.. niee.. - dławiłam się łzami
- Jak to ponownie ?!!! - Stev przeniósł swoją broń na Liama, czyli nie wiedział 
- Nie wiesz że ten idiota o mało nie zabił twojej siostry ?
- Nie prawda Styles. To ty chciałeś ją zabić ! - Stev gubił się w słowach, myślach, ruchach
- Zapytaj się jej - wskazał na mnie
- Julii ?  - zauważyłam że w jego oczach pojawiły się łzy
- Tak Stev, gdyby nie Harry umarłabym.

Cisza. Pustka. Trzy bronie. Trzech chłopaków. Jeden mierzący ponownie we mnie.
- Żegnaj Nicoll... - Zamknęłam oczy czekając na śmierć. Usłyszałam huk, poczułam czyjeś ciało na mnie, usłyszałem kolejny huk.
Bałam się, bałam się kto dostał. Bałam się otworzyć oczy.

____________________________________
Przepraszam że rozdziały są takie, krótkie lecz postanowiłam iż takie będą. 
Lecz jest ich plus, gdyż będą dodawane codziennie ;)
Zbliżamy się do końca. :c

sobota, 17 maja 2014

Rozdział 11.

Obudziłam się. Zno­wu te białe ściany. Spoj­rzałam na ze­gar. Dochodziła ósma ra­no. Obróciłam się na bok z jękiem i zam­knełam oczy. Ale nie było mi da­ne spać długo. Po chwi­li usłyszałem głosy z ko­rytarza. Do sa­li wszedł dok­tor i eki­pa pielęgniarek. Dok­tor uśmie­chnął się do mnie.

- No i jak się dziś czu­jemy?

Nie wiem cze­mu, ale nie miałam ocho­ty mu od­po­wiadać. Miałam ochotę go pow­kurzać i zet­rzeć ten uśmie­szek z gęby. Wzruszyłam więc tyl­ko ra­miona­mi i nie po­wie­działam nic.

- Co, nie chce­my roz­ma­wiać?

Znów wzruszyłam ra­miona­mi. Podziałało. Uśmiech zniknął, ale wca­le nie od­czułam z te­go sa­tys­fak­cji. Wręcz prze­ciw­nie, jeszcze bar­dziej się wkurzyłam.

- Julii, jeśli chcesz kiedy­kol­wiek wyjść z te­go szpi­tala, mu­sisz zacząć ze mną współpra­cować. Skąd mam wie­dzieć czy coś cię bo­li, sko­ro nicze­go mi nie mówisz.

Odez­wałam się, nie kryjąc złości.

- Le­piej.
- Co to znaczy le­piej? - wes­tchnął ze zniecier­pli­wieniem le­karz.
- Po pros­tu le­piej.
- To znaczy nie bo­li cię już nic? - widziałam, jak sta­rał się zacho­wać spokój.
- Po­wie­dzmy.

Le­karz machnął ręką i wyr­wał swo­jemu asys­tento­wi z ręki kartę pac­jenta. Spoj­rzał na nią i wes­tchnął.

- Myślę, że mogę za­ryzy­kować. Wy­piszę cię już dzi­siaj. A właści­wie, to już jes­teś wol­na - to mówiąc złożył pod­pis na trzy­manym do­kumen­cie - Pocze­kaj tu, zadzwo­nię do twojego chłopaka żeby mogła cię stąd odeb­rać.

Nie wie­rzyłam włas­nym uszom. Już wychodzę? To trochę pop­ra­wiło mi hu­mor. Ale niewys­tar­czająco. A tak w ogóle kiedy Harry się zmył? Nawet nie słyszałam kiedy wychodził.

- Nie mu­si pan nig­dzie dzwo­nić. Pot­ra­fię sama tra­fić do do­mu. Nie jes­tem już dziec­kiem.
- Niewątpli­wie - uśmie­chnął się - Aczkol­wiek jes­teś po operacji i potrzebujesz opiekę, w szpi­talu spra­wuje le­karz, a w do­mu chłopak. Chy­ba nie muszę ci te­go tłumaczyć.

Nie, oczy­wiście, że nie. Zwłaszcza, że naprawdę doszło do mnie że nawet do łazienki nie potrafie sama iść. Co za pech, jestem od nich wszystkich uzależniona.

- Po­sie­dzisz tu grzecznie, mam nadzieję. I mam nadzieję, że więcej się nie spot­ka­my w ta­kich oko­licznościach.
- Tak jest! - zdołałam wyrzu­cić z siebie cho­ciaż od­ro­binę en­tuzjaz­mu, gdyż chciałam, żeby wreszcie so­bie poszli. Mo­ja prośba zos­tała wysłucha­na. Le­karz przyglądał się mi przez chwilę, po czym obrócił się na pięcie, a za nim ruszy­li prak­ty­kan­ci i pielęgnia­rze. Dop­rawdy, sta­nowiłam tak in­te­resujący przy­padek z pun­ktu widze­nia psycho­logiczne­go i lecze­niowe­go, że mu­siałam znieść to­warzys­two 8 osób: psycho­loga, Toma mojego lekarza, jed­ne­go asys­tenta, dwóch pielęgniarek i trzech prak­ty­kantów. Na szczęście ko­niec z tym. Dziś wychodzę.

W chwili, gdy wychodzili chwyciłam za komórkę. Na ekranie pojawiło mi się mnóstwo nie odebranych wiadomości od Gemmy, Steva i... Liama.
Przecież nie jestem już bezpieczna w Paryżu. Jeśli Liam wie że przeżyłam i będzie chciał to powtórzyć... Muszę uciekać. Muszę. Boję się. Tak dobrze słyszycie boje się. Boję się że ponownie chwyci za broń, ponownie mnie skrzywdzi, ponownie ...
Moje rozmyślenia przerwał lokowaty chłopak, który za nim wszedł do sali dwa razy zapukał w drewnianą powierzchnię drzwi. Dziwnie się zachowuje, jego ręce są schowane zza plecami, no po prostu widać że coś knuje. 
- Cześć kochanie - pocałował mnie czule w usta, po czym pokazał co ukrywał za plecami. Były to piękne białe lilie - to dla ciebie. Nareszcie możemy znów zaczynać wszystko od początku - usiadł na moim łóżku i chwycił za rękę 
- Są piękne - uśmiechnęłam się - a co do "nowego rozdziału" chce byśmy wyjechali - zaskoczyłam Harry`ego swoim wyznanie,
- A skąd taki pomysł ? No wiesz tu się uczysz, tu mieszkasz no i tu jest Gemma.
- Nie mogę tu być dłużej, nie czuje się tu bezpiecznie. Chyba że jedynie przy tobie, ale ty za pewno nie będziesz dwadzieścia cztery godziny na dobę.
- Czemu nie ? - poruszał znacząco brwiami, a ja wydusiłam z siebie cichy chichot - Gdzie byś chciała... no wiesz wyjechać ? 
- Nie zastanawiałam się nad tym, ale może... Nowy Orlean? 
- Czemu akurat tam ? 
- A czemu zadajesz tyle pytać ?
- A czemu nie ? 
- Boo.. - chwyciłam go za skrawek koszulki przyciągając do siebie - marnujesz czas, lepiej przeznaczmy go na coś przyjemnego - chłopak bez zawahania ponownie tego dnia wpił się w moje usta, jego język ustalił swój własny rytm do którego się idealnie wpasowałam. 
Co ten chłopak ze mną robi ?


~*~

Chłopak pomału postawił mnie na ziemie. Jego ręka szybko odnalazła moją i po chwili znaleźliśmy się w lodowatym pokoju. Moje oczy odnalazły szybko oczy "przyczynę" wychłodzenia pokoju.
- Połóż się - nakazał mi mój chłopak, byłam na niego trochę wkurzona. Gdyż wygrał ze mną, tak, poddałam się. Poddałam się i zwycięzca naszej zaciętej konwersacji wniósł mnie na trzecie piętro, tak jakbym nie umiała sama chodzić.
- Sam się połóż - odpyskowałam, lecz po chwili obydwoje wybuchliśmy śmiechem. Pomału zaczęłam iść w stronę łóżka
- Tak mi Cię brakowało - ostrożnie położyłam się i chwyciłam swoją ukochaną niebieską poduszkę ze zdjęciem moim i Gemmy. Gdy moje oczy powędrowały do najseksowniejszego tyłka na świecie, ciężko wypuściłam powietrza. Zamknął okno i położył się koło mnie.
- Jak się czujesz ? 
- Czuje się zirytowana, przegrana, no i szczęśliwa - wtuliłam w ciepłe ciało mojego chłopaka
- Zirytowana? Przegrana? Szczęśliwa?
- Masz lepszy tyłek niż ja, wygrałeś naszą zaciętą rozmowę i mnie wniosłeś tu, no i jesteśmy w końcu razem.
- Nie wydaje mi się żebym miał lepszą pupę niż ty - powoli zbliżył się do moich ust - jest idealna - zaczął pieścić swoimi wargami moje, lekko przygryzając. Moje zimne ręce wylądowały pod jego koszulką, nagle się oderwał - Nie rób mi tego - szepnął błagalnie
- Czego ? - zapytałam niewinnie, wiedziałam dobrze o co mu chodzi
- Nie możesz, jesteś zbyt obolała 
- Twoja strata.
- Pieprzyć to ! - jego ręce powędrowały na mój tyłek, a usta na moją szyje. 

Nasze igraszki przerwało donośne pukanie w drzwi. Oderwałam się od chłopaka. Mój strach powrócił.


_____________________________________
Od autorki:

Hej, hej, hej! 
Witam was bardzooo ciepło. Dodałam szybciej rozdział jakbyście nie zauważyli. Znów mam wenę i bardzooo dziękuje wam za komentowanie tamtego rozdziału, jestem bardzo wdzięczna. Mam nadzieje że spodobały wam się moje wypociny. :)

Jak myślicie kto przerwał igraszki Julii i Harrego ? ;>
A i jeszcze jedno!
Główna bohaterka miała na początku tego sezonu na imię Nicoll, lecz powraca do starego imienia, czyli Julli. 
Mam nadzieje że nie przeszkadza wam to :)
No wiecie powrót pamięci, powrót imienia. 
Jezzzu jest 3:25, a ja nie mogę spać przez ten deszcz.


Jeśli chcecie o coś pytać lub po prostu coś nie wiecie, jest nie zrozumiałe założyłam ask`a. :)
Bardzo chętnie odpowiem na wszystkie pytania ! ♥
http://ask.fm/rory_styles


iiii... Niespodzianka :DDDD
Jeśli zechcecie być informowani na bieżąco chętnie mogę powiadamiać was o nowych rozdziałach. Nie ważne gdzie. Czy na Twitterze, Facebook`u, e-mailu, gg. 
Piszcie mi w komentarzu i od następnego rozdziału będziecie informowani na bieżąco. :DDDD
Kocham was!