Podkład do rozdziału :)
Miesiąc później...
~*~
Chcieli żyć, prawdziwie żyć. Dla nich oznaczało to tylko jedno - być zawsze obok siebie, być na słyszalność szeptu. Żadne nie przewidziało, że krzyk losu zagłuszy ich szept - ich prywatną granicę szczęścia. Nic nie miało być już takie samo.
Stała sama, w pustej sypialni, pod oknem. Była dziwnie zaniepokojona. Jej miłość życia spóźniała się. Każdego innego dnia nie zwróciłaby na to uwagi. Koledzy, sprawy urzędowe, korki - było tyle usprawiedliwień, przez które się nie zamartwiała. Dzisiaj, akurat dzisiaj nie istniało na świecie takie usprawiedliwienie, które mogłoby ją powstrzymać przed lękiem o niego i wielkim niepokojem.
Dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach pokuł jej delikatną skórę niczym tysiące igieł, wbijających się bezlitośnie w każdy milimetr jej ciała - każdy milimetr wypełniony miłością do niego. „Wrócił, już jest, już zawsze będzie.” - myśli przekrzykiwały się nawzajem w jej głowie. Stała dalej nieruchomo przy oknie, tylko oczami śledziła kolejne krople deszczu ściekające po szybie. Czuła już jego osobę…był blisko. Tak blisko, jak miał być, już zawsze.
Niepewnym krokiem wszedł do sypialni. Nie odwróciła się, ale czuła, że jest jakiś nieswój, jakby się czegoś bał, jakby bardzo misternie zakładana maska miała się zaraz zsunąć z jego twarzy.
- Cześć, przepraszam za spóźnienie. - mówił ostrożnie, zbyt ostrożnie i obojętnie by te słowa nie miały ją zaboleć. - Nie będę jadł obiadu, zjadłem na mieście.
- Cześć kochanie, nic się nie stało, przecież wiem, że coś ci pewnie wypadło. - ile trudu wymagało ją to złudne aktorstwo…ten wymuszony uśmiech mówiący sam przez siebie: „Przytul mnie i powiedz, że nic się nie stało! Do jasnej cholery, niczego więcej nie pragnę jak tego, żebyś mnie teraz pocieszył!”
Nie podszedł do niej, nie przytulił, nie pocałował w czoło, mimo tego, że widział jak bardzo zmaga się z samą sobą, żeby nie wybuchnąć płaczem. Czuła, że już nic nie będzie takie samo, nigdy.
Klęknął przy mahoniowej szafce i w zamyśleniu wyjmował swoje rzeczy. Pakował się. „Ma kogoś, na pewno ma kogoś! Nie rań mnie…proszę…nie rań mnie…” - myśli nie dawały jej dalej spokoju. Omijał wzrokiem jej twarz. Co by było, gdyby spojrzał jej teraz w oczy? Czy zniósłby widok tak ogromnego bólu ukrytego na krawędziach jej źrenic? Nie mógł na nią spojrzeć, tak łatwiej było odejść. Po prostu wstać i pójść.
- Wybierasz się gdzieś?
- Tak.
Nie pytała o nic więcej. Nie chciała znać prawdy. Tak bardzo się jej obawiała. Po co znać coś co mogłoby ją zabić?
Delektowała się po raz ostatni ciszą dzieloną z nim. Od teraz nic już nie miało być wspólne, obawiała się, że nawet tęsknota miała ich osaczać oddzielnie.
Odwróciła się całkowicie w stronę okna. Starała się zachować zdrowy rozsądek, chciała nie myśleć co dzieje się za jej plecami. Wpatrzyła się pustymi oczami w zachodzące słońce. Zabolało. Jej słońce, osobiste słońce właśnie zachodziło i już nigdy nie miało otulić ciepłem jej twarzy. Czuła, że rozpada się na tysiące kawałeczków, a każdy kawałek naznaczony był jego imieniem. Już nigdy nie miała być całością. Nie mogła nawet powiedzieć, że bez niego może być jakąś tam częścią siebie. Jego odejście było równe z jej unicestwieniem. Była niczym bez niego.
- Nie odchodź. - dziwiła się, że zdobyła się na tak odważne słowa. Czego uważała je za odważne? Przejawiały jej słabość, tak ogromną, że aż raziła. Nie miała maski, nie umiała się bronić. Czy ktokolwiek umie się bronić przed własną śmiercią? - Proszę, zostań. Miałeś być!
- Miałem…
- Nic się przecież nie zmieniło, nic! - histeryczny krzyk… zaczynała odpływać, odpływać we własne nieistnienie, bez niego.
- Muszę wyjechać, proszę zrozum. Jutro rano mam pociąg. - postanowione. Wszystko tak misternie zaplanowane… Jak śmiał planować jej śmierć!?
- Jutro…
Maska zaczęła się zsuwać z twarzy więc udał, że wyszedł po kosmetyczkę do łazienki. Gdy usłyszał jej czuły głos, który tak pragnął by został przy niej, nie umiał się opanować. Chciał rzucić się jej w ramiona i powiedzieć, że wcale nie musi cierpieć, że zostaje. Jednak nie mógł zostać. Musiał się opanować. Szedł ciemnym korytarzem mieszkania i błądził wzrokiem po ścianach, od których echo odbijało się w rytmie wspomnień, ich wspólnych wspomnień. Tam powiedział jej ostatnio, że ją kocha. Aaa tam! Właśnie tam, obok koszyka na parasolki powiedziała mu wczoraj, że umiera jak nie ma go długo przy niej. Umierała… Czuł się jak kat, który miał zabić własną miłość. Kat, skazany na dożywotnie katusze z własnym sumieniem. Teraz, miało zacząć się jego prawdziwe życie, oplecione bólem, tęsknotą i nadzieją, która już teraz stała się bardziej nierealna niż osoba, która stała za ścianą. Kończył się pakować. Koszule, spodnie, wspólne zdjęcie, na to też znalazło się miejsce w granatowej walizce. Jednak on pakował inne rzeczy. Starał się spakować takie rzeczy, które miały mu już od jutra zastępować powietrze. Wziął ze sobą jej uśmiech, porcelanową cerę, jedwabiste brązowe włosy, czekoladowe oczy… Tak wiele rzeczy, chwil, myśli, chciał spakować i zabrać je na zawsze ze sobą. Wrócił do sypialni.
- Umrę bez ciebie… - łzy spływały po jej policzku spokojnie, swoimi wyznaczonymi torami kierowały się w kąciki jej ust, które już nigdy nie miały się unieść dla niego – dla sensu jej życia.
- Poradzisz sobie.
- Umrę bez ciebie… - stanowcze powtórzenie, miała nadzieje, że wzbudzi w nim choć krztę litości. Gdy stoi się przed wyrokiem śmierci, wszystkie chwyty są dozwolone, by tylko utrzymać się przy życiu.
- Ja też… - Maska się zsuwała, coraz bardziej jej silnie zaciśnięte zawiasy zaczynały ulegać sile jej uczuć. Nie mógł powiedzieć jej nic więcej. Wiedział, że musi skończyć ten temat. Tylko szkoda, że nie mógł jej powiedzieć jak się teraz czuje. Umierał bez niej, ale umierał też przy niej. Musiał wyjechać. Musiał, być żyć. Paradoksalne… Śmierć miała zapalić w nim życie.
- Kładziesz się już spać?
- Tak, położę się dziś wcześniej, a ty?
- Też.
Ostatnie kilka godzin mieli spędzić jak obcy sobie ludzie, którzy znaleźli się w jednym łóżku przez przypadek.
Leżała obok niego i wiedziała, że nie chce mówić mu nawet dobranoc, nic co by kojarzyło się z pożegnaniem. Mógł odchodzić i pięć razy w roku ale nigdy mu nie powie żegnaj, nigdy nie zgodzi się na własną śmierć.
- Kocham cię… - jej szept aż krzyczał z bólu.
- Śpij dobrze, miłych snów… - odwrócił się plecami do niej, myśląc, że tak nie zauważy łzy w jego oku.
Nie chciała zasnąć. Nie wyobrażała sobie tego, że może przespać chociażby ostatnie sekundy spędzone wspólnie. Poddała się zmęczeniu. Zasnęła. Jej szczęście zapadło tej nocy w śpiączkę. Szkoda, że już nigdy nie miało się z niej wybudzić.
Obudziła się rano, na pościeli czuła jego ciepło. Nie pożegnał się, zostawił ją. Zostawił. Nie myślała już o niczym, chciała tylko zatopić się we własnym bólu. Śmierć byłaby teraz dla niej najlepszym rozwiązaniem. Odchodziła w dal, sama, bez niego, bez życia.
On siedział już w przedziale pociągu. Nie potrafił sobie nawet przypomnieć gdzie i po co jedzie. Liczyło się tylko to, że zostawił ją jak jakiś szczeniak. Jak ciężko było mu z tym, że jej już nigdy nie zobaczy, że jej fotografia będzie dla niego cenniejsza niż jakakolwiek relikwia.
W końcu wstała, stoczyła się obolała z łóżka, dostrzegając mała karteczkę na stoliku nocnym pod oknem. Z jednej strony ciekawość ją zżerała, z drugiej tak bardzo się bała. Wzięła do roztrzęsionej ręki kawałek papieru.
„Nie chciałem cię budzić, może już ostatni raz dane ci było spać tak błogim snem. A przynajmniej snem, który śniłaś ostatni raz dla mnie. Musiałem odejść. Widzisz… zaciągłem się do wojska… Dowiedziałem się jakieś dwa tygodnie temu że mam szkolenie i misje. Niestety są to misje samobójcze, nikt nie wraca z nich już. Gdybym został… Nie mam gdyby.. zatracam się we własnej słabości, ty jesteś moją słabością. Musiałem odejść. Każdy musi umrzeć, ja muszę teraz. Ale proszę, ty nie umieraj.
W moim piekle nie będzie miejsca na twoje niebo.
Na zawsze twój…
P.S
Kocham – więcej grzechów nie pamiętam.
Przepraszam.
Harry Styles
Data śmierci: 10.03.2012r."
- Kiedy miałeś mi zamiar powiedzieć ?! - wrzasnęła na całe mieszkanie, targając kawałek papieru na małe kawałeczki. Gdy uspokoił się trochę pozbierała wszystko i otworzyła oko.
- Kocham Cię, nigdy o tobie nie zapomnę. Żegnaj... - wypuściła małe kawałeczki na silny wiatr, a każdy z nich obrała inny kierunek
~*~
Straciłam już wszystkie bliskie mi osoby, czemu? Czemu ja ?!
Postanowiłam wyjechać jeszcze tego samego dnia. Za dużo wspomnień. Za dużo najgorszych w moim życiu wspomnień. Obrałam kurs Argentyna. Nigdy tam nie byłam, a co najważniejsze nikt mnie tam nie zna. Zacznę nowe życie. Nowe życie z wielką dziurą w sercu. Nie będę nic planować na przód bo skąd mam wiedzieć że za chwilę nie będę szczęśliwa gdzieś tam na górze...
Przeszłam przez bramkę odpraw i z utęsknieniem spojrzałam na rozciągającą się panoramę Paryża. Znowu uciekam.
_________________________________________________________________
No to mamy koniec " Come to me! ", mam nadzieje że nie jest to "tandetna" końcówka.
Bardzo się starałam i was pokochałam. Chciałam wam podziękować za wszystkie komentarze, wyświetlenia. Słowa, które tak mnie motywowały ♥
Jedno wielkie: DZIĘKUJE! Bez was by mnie tu nie było.
A co do 3 sezonu... To nie wiem.
Piszecie że to ode mnie zależy. ALE TO NIEPRAWDA !
Tu tylko od was zależy, tylko dzięki wam tu jestem.
Jeśli znajdą się chętne osoby (chociaż 10)
to tak! Stworze 3 sez0n.
Jeśli chcecie 3 sezon, to piszcie w komentarzach propozycje :)
Najlepszy wybiorę i będzie prezentować dalszą część przygód Julii i Harre`go. :)
NO TO DO ZOBACZENIA?
O nie już końec . Chce nastepny !! I nastepny!! Tak do 11200 sezonów!! Piekne , cudowne , tragiczne , smutne , zakończenie ;') Tak nie powinno być . Oni są dla siebie stwożeni jak słonice i księżyc tak dalecy i odmienni ale potrzebni . Bez siebie będą umierać . Umierać bo wracając do wspomnień będą widzieli tylko swoją drugą połówke . Harry oj ten Harry nie może bez niej życi ale też przy niej ona go zabija ... Zabiją go myśl że może być inaczej że mogło to się inaczej skończyć ... Skończyło się tak że oboje tracą szczeście . Mieli pasje którą była ich miłość !! Miłość niebezpieczna , przeklęta , ale potrzebna i piękna . Skazał się na śmierci . Śmierci dla której jest ratunek . A tym ratunkiem jest ona . To to jak uczenie się oddychac . Musisz zaciągnąć się powietrzem by przeżyci . Są swoim powietzem , ale jedno z nich nadal nie może nabrać powietrza. Rozumiesz pawda ??? Chcę poznać dalszy ciąg <3 Prosze stwórz nastepny sezon . Postaram się zawsze być :**** <333 Przepraszam za spam i błędy . Zapraszam do mnie :*** <33
OdpowiedzUsuńO jacie!
UsuńNie spodziewałam się tego, boże świetnie to napisałaś :)
Dziękuje Ci że nadal chcesz te wypociny.
Dziękuje że jesteś! ♥
Nie chciałam się z bytnio rozpisywać i napisałam w skrócie . Dziękuje Ci że nie zrezygnowałaś :** Warto było . Taki talet , tak opisywać , tak tworzyć . To poezja . Tak jak ptaki unoszące sie na niebie . Grają własną muzyke .Tak jak słońce świeci a noc przeaża . To wszystko z sobą wspólgra . Połaczając element dla których innym uciekaja można stworzyć coś niesamowitego . Tak piszesz. Delikatnie i zdreszczem . Emocjonalnie . Rozumiesz co mam na myśli . Nie warto z tego rezygnować a ja zawsze będe :** Póki moge <3 ♥♥♥
UsuńNAPISZ 3 SEZON!! HARRY MA ŻYĆ!!!! I ONI MAJĄ BYĆ RAZEM!!!
OdpowiedzUsuńBardzo bym chciała, żebyś nadal pisała tutaj dla nas. Opowiadanie jest świetne. Uwielbiam gdy mogę poczuć te wszystkie emocje, które nam przekazujesz i za to ci dziękuję ! ;*
OdpowiedzUsuńCo do epilogu. Jest cudny, chociaż myślałam, że nie tak to się zakończy. Myślałam, że będą razem, przecież zostali sami, tylko oni ze swoją miłością. Może i ich niszczy, ale też podtrzymuje przy życiu. Dużo już przeżyli, niejedną śmierć i myślę, że przez tą rozłąkę też przejdą. Jak to się mówi: miłość zwycięża wszystko.
Czekam na wiadomość o nowym sezonie ! <3
Nie spodziewałam się, że tak mnie to wciągnie, a jednak ;D
OdpowiedzUsuńŚwietna końcówka *.*
Twórz ten 3 sezon już, bo piszesz świetnie i nie zaprzeczaj.
Twoja wredota ;P
Nienawidze Cie przez Ciebie placze bo po pierwsze i najwazniejsze : koniec sezonu po drugie : Harry skazal sie na smierc po trzecie : pierwsze i drugie argumenty sa takie prawdziwe. Jesli dobrze pamietam a pamietam doskonale byl to jej sen z ktoregos rozdzialu sezonu pierwszego ale bez tego listu. Nie wiem czemu ale jak przeczytalam caly rozdzial i notatke taki pomysl przyszedl mi do glowy (opisze jakby byl w rozdziale). "W Argentynie mieszkam juz rok 4 miesiace i 14 dni. Zapoznalam sie z sasiadka Aria. Wlasnie z nia jestem na zakupach w centrum handlowym. Stwierdzilysmy ze pojdziemy na kawe i ciastko. Podeszlysmy do najblizszej kawiarni i zlozylysmy zamuwienie. Aria zamuwila cappucino i sernik a ja latte oraz karpatke.
OdpowiedzUsuń- Opowiesz mi twoja historie? - zapytala Ar.
- Przeciez slyszalas ja kilkanascie razy. - odpowiedzialam.
- Proooszee - zrobila minke szczeniaczka przeciagajac samogloski.
- Nie........ Okey -poddalam sie i zaczelam od smierci Toma az do Harry'ego - Zostawil mnie, umarl zebym mogla sama zyc. Tak jak ja umarlam zeby zyl. Czasami zastanawiam sie czy to byl jakis dlug. Dlug zycia i smierci. Jedno umiera by zylo drugie. A on go splacil chociaz nie chcialam. - skonczylam moja historie zycia.
Poczulam jak lza chciala sie wydostac z mojego oka, ale nie pozwolilam jej. Aria natomiast plakala. Zawsze plakala gdy jej opowiadam ta historie. Historie ktora chce wymazac z pamieci. Historie ktora odebrala mi najblizsze osoby. Najpierw Tom potem Amelka z Tay pozniej Derek a jeszcze pozniej Stev a rok 4 miesiace i 14 dni temu Harry. Teraz boje sie ze Aria umrze bo jest mi bliska.
- Nie boj sie nie wybieram sie jeszcze z tego swiata. - powiedziala jakby czytajac mi w myslach.
Wrocialysmy do domu i kazda poszla do swojego mieszkania. Mialysmy drzwi na przeciwko siebie. Weszlam do mieszkania i czulam ze bylo inaczej. Nagle swiatlo sie zapalilo i ujrzalam postac. Nie byle jaka postac. To byla postac osoby. Osoby ktora umarla z mojego powodu.
- Julii - zaczal nie pewnie.
- To nie mozliwe. - szeplam - To nie mozliwe. - powiedzialam glosniej. - TO NIE MOZLIWE. - wrzaslam.
Do mojego mieszkania przyszla Aria. Kiedy zauwazyla go zdebiala. Wiedziala jak wyglada bo pokazalam jej zdjecie JEGO.
- Julii, przepraszam. - powiedzial - Zaraz znikne z twojego zycia na zawsze, ale musialem Cie zobaczyc ostatni raz kiedy nie spisz. Tak jak widzialem kiedy spisz.
- Jak to mozliwe, przeciez sam napisales to " mam szkolenie i misje. Niestety są to misje samobójcze, nikt nie wraca z nich już. "- zacytowalam.
- Odwolali. Kiedy wrocilem do domu nie znalazlem ani Ciebie ani twoich rzeczy. - powiedzial dosc spokojnie.
- A jak mnie znalazles? - musialam zapytac.
- Szukalem mieszkan nie dawno kupionych i szukalem twojego nazwiska. - odpowiedzial
- Julii to On. On z twojej historii? - zapytala Aria
- Tak. To Harry. Harry Styles."
Wiem, wiem nie umiem pisac opowiadan ale moze Ci sie przyda. Taka inspiracja a jak nie to trudno. To tylko moja wyobraznia. A i zyby nie bylo zadnych nie porozumien. CHCE 3 SEZON "Kochanie Masz Do Wyboru Zycie Albo Ja" ( tak powinno sie pisac chyba ). Pozdrawiam i zycze weny - Zuzia @Zuzupec PS Kocham Cie
OMG! Tylko tyle umie z siebie wydusić gdy widzę co napisałaś.
UsuńBardzo mi się podoba i gdyby nie to że mam już pomysł :c
To bym na 100 % wzięła.
Jezuu DZIĘKUJE!
WOW. CO za przeżycie ! :)
♥ KOCHAM. RORY♥
Aawwww!! Ja chcę trzeci sezon. Skoro masz już pomysł, to nie będę nic pisać. Ale chcę żebyś wiedziała, że będę go czytać zawzięcie. W sensie number trzy. I wiedz, że będę z Tobą!
OdpowiedzUsuńBuźki =*
Czekam na 3 sezon ;)
OdpowiedzUsuńJuż jest ;)
UsuńBoże. Nie. Nie. Nie.
OdpowiedzUsuńAle...oni nie.
Oni.muszą być razem.
3 sezon musi być.
Jesteś świetna i świetnie piszesz.
Boże
..rycze
Dlaczego?
W 3 sezonie muszą być razem..tylko żeby nie poszło tak łatwo. Ze no wiesz pojawia się i wybacza mu i wg. To ma być walka o wszystko.
Dziękuje ze napisalas te 2 sezony. :)
Jesteś wielka. Dzięki ;* <3